Przez najbliższy czas z pewnością będę przerabiać to nieszczęsne GU51, raz że bardzo dużo rzeczy zostało dodanych, a dwa, że ciągle pojawiają się takie małe bzdurki o których warto napisać, bo może się komuś spodobają i przydadzą 🙂

Zupełną nowością, która pojawiła się w grze są trofea mobów rajdowych, nie wszystkich, tylko bossów zon rajdowych.

trofea

Zdjęcie przedstawia wszystkie dostępne w tej chwili trofea w grze. I tak:

  • od lewej do prawej: Zarrakon, Tarinxx, Mynzak (albo boss nowej zony rajdowej – nie jestem pewna), Gynok, Aidan, Leviathan, Venril, Djinn Master, Vox, Clockwork Menace, Chel’Drak, Ykesha, God King,
  • na środku: trumna Mayong’a,
  • tylny rząd od lewej do prawej: Wuoshi, Trakanon, Venekor, Darathar, Vyemm.

Trofea są w dwóch częściach. Pierwsza część to podest robiony przez każdego craftera co ma frakcję minimum 40tys ze swoim towarzystwem crafterskim i zakupi receptę od nich.  Druga część to tzw. „body drop”, czyli pudełko zawierające głowę danego mob’a, które można zebrać z jego ciała. Z tego co wiem to z szarych bossów rajdowych też będzie można dostać trofeum. Do przepisu na podest potrzebny jest jeden reflective smoldering shard. Niestety trofea można umieszczać tylko w Guild Hallach… No i moje plany poszły w łeb…

Dostępny również jest nowy piękny mount z Lavastorm… i nie mam tu na myśli płonącego dywanu z frakcji Order of Flame dla postaci 78+, ale ślicznego płonącego nosorożca co potrafi gnać z prędkością 55%. Dostępny jest on z frakcji Sootfoot Goblinów (questy na level’e 45-55), tylko musimy pamiętać o tym, że aby zakupić tego mount’a to należy wpierw zepsuć sobie frakcję do -10.000… Niestety, ale jak już pisałam, te gobliny działają na opak.

sootfoot_nagrody

Wraz z update’m pojawił się też nowy rodzaj tzw. shardów, za które można zakupić parę bardziej lub mniej przydatnych itemów do noszenia, są to Unbound Elemental Essences.

unbound-essence1

Merchant’a od tych shardów, można znaleźć w dokach Lavastorm.

unbound-merchant

A teraz wracam do bardziej przyziemnych przyjemności, jak gotowanie obiadu dla mojego głodnego krasnoluda. Dziś kurczak po zanzibarsku. Mniam…

Poprzedni artykułPet’y, pluszaki i inne zwierzaki…
Następny artykułNie ma to jak jazda na skróty…