Tak, znowu mam fazę na The Elder Scrolls Online. Ale cóż mogę zrobić – ta gra jest przepiękna, a do tego zaprojektowana z myślą o takim graczu PvE, jakim jestem ja.

W minioną niedzielę postanowiłam w końcu zdobyć 160CP, aby żaden z bywalców rajdów vel triali z gildii Hashashins, nie mógł mi powiedzieć, że marnuje miejsce kogoś innego, bo nie mam tej minimalnej ilości punktów. Fakt, że jeśli chodzi o tą gildie to nie usłyszałam jeszcze takowych słów i w sumie to poszłam na pierwszy trial mając 110CP, ale wiem, że niektórzy inni gracze The Elder Scrolls Online uważają, że jest to zwykłe marnotrawstwo czasu. Może i jest, ale ja miałam przy tym niezłą zabawę i obudziło to moją „żyłkę rajdowca”.

Wracając do moich 160 CP – w końcu je wbiłam, co nie jest takie trudne jak się chce to zrobić dość szybko. Nie miałam w planach grindowania, ale cóż zrobić – od czasu do czasu trzeba się przełamać i zrobić to, czego wymaga od nas sytuacja. Całe szczęście nie miałam zbyt dużo punktów do wbicia, bo tylko sześć, więc poszło to w miarę szybko. Tak naprawdę, to stałam w jednym miejscu i robiłam dolmena. Boziu, jak ja nie cierpię takiego bezsensownego levelowania…

Po osiągnięciu 160CP i wiedząc, że trwa zbieranie osób na trial do Maw of Lorkjah, postanowiłam się zgłosić. Nie musiałam iść, nadal mam o wiele mniej CP niż mnóstwo innych graczy, ale wiedziałam, że przynajmniej teraz będę zdobywać sprzęt na maksymalnym możliwym poziomie. Ku mojemu zaskoczeniu, lider prowadzący tego triala, podjął to ryzyko i zaprosił do rajdu „pół-lekarza”, czyli mnie.

Jeśli myślicie, że trial okazał się katastrofą, to muszę Was rozczarować – skończony i zaliczony. Poszło w miarę ładnie, chociaż było widać, że niektóre osoby mają problem z rozróżnianiem kolorów. No cóż mogę rzec – faceci…

Dzięki uczestnictwu oraz przemiłym graczom uczestniczącym w tym trialu, udało mi się zgromadzić pierwszy set na 160CP (Twilight). Owszem, wiem iż nie jest to ten podstawowy set dla lekarza, ale lepsze to niż nic. Może w końcu ktoś mnie kiedyś zabierze do White-Gold Tower po set Spellpower Cure .

Było naprawdę fajnie, chociaż mam pewne zastrzeżenia… Drużyna leciała tak szybko, że aby za nimi nadążyć, nie zdążyłam zrobić zdjęć. Owszem udało mi się uchwycić kilka ujęć, ale nie zaspokoiły one mojej obsesji zwiedzania i dokumentowania odwiedzonych miejsc. No cóż, może następnym razem się uda 🙂

 

Poprzedni artykułAlpha testy Dual Universe nieco opóźnione, ale nadal w 2017
Następny artykułZagrajcie w strzelankę Project Argo i sandbox Yland za darmo
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
VIRUZ

Gratki Kinjuuuu … A ja się zaś obijam. Za dużo GTA V i Unreal Tournament :X

Anselmo

Graty Kiniuś 🙂

Joe Rachitynowy

NAstępnym razem odpal strima 😀 Nie trzeba pamiętać o zdjęciach wtedy

Notharie

A najlepiej zabierz nas ze sobą 🙂