Trafiliście może na takie gry, w które gdy zaczniecie grać, to nie możecie się od nich oderwać? U mnie tak jest w przypadku kosmicznej strategii turowej Endless Space 2.

I nie wiem czemu, ale po głowie chodzi mi cały czas: „Endless Space, the final frontier…” – a przecież wiem, że to nie ta bajka 🙂

Mam słabość do gier strategicznych, prawie tak samo dużą, jak do survivali. A może nawet większą. Przez ostatnie dwa tygodnie miałam fazę na Cywilizację VI i kiedy już myślałam, że mi przechodzi i w spokoju będę mogła powrócić do gier MMORPG, to dostałam w swoje łapki właśnie Endless Space 2. Zaczęło się kolejne uzależnienie.

Nie grałam w jedynkę, ale słyszałam o niej wiele dobrego. Dodajcie do tego moją miłość do klimatów sci-fi, strategii oraz pięknej grafiki, i już wiecie, że Endless Space 2 jest dla mnie jak mieszanka wybuchowa. Od piątku nie mogę się po prostu oderwać, za każdym razem powtarzając sobie, że to już ostatnia tura.

Endless Space 2 nie należy do gier łatwych i nawet kiedy wydaje mi się, że już załapałam o co chodzi, to nagle okazuje się iż wszystko wywraca się do góry nogami. Powiem Wam tak, gram na poziomie najłatwiejszym z podpowiedziami i nadal dręczy mnie wiele niewiadomych.

Dlaczego w jednym systemie mam port kosmiczny, a w drugim nie? Dlaczego mieszkańcy tego systemu się buntują, a innego są szczęśliwi? I jak sprawić aby demokratyczne wybory wygrali przemysłowcy, a nie pacyfiści? Kolonizować kolejną planetę, czy może lepiej poczekać? Tak wiele pytań ciśnie mi się na usta…

Owszem interfejs jest wspaniale zaprojektowany z mnóstwem widocznych informacji, ale gra ta ma w sobie tak wiele funkcji, że dość trudno ogarnąć to wszystko przy pierwszym podejściu.

Do wyboru mamy osiem grywalnych ras, a każda z własna fabułą oraz stylem gry. I jeśli myślicie, że styl gry pomiędzy rasami, różni się w taki sam sposób jak w Cywilizacji, to muszę wyprowadzić Was z błędu. Wybór nowej rasy do gry łączy się z praktycznie całkowitą zmianą rozgrywki. Sofonowie skupiają się na rozwijaniu technologii. Lumerowie są handlarzami, więc nie wysyłają statków kolonizacyjnych, ale za to kupują kolejne planety. Niepolegli zostawiają w galaktyce swoje sadzonki, podczas gdy Vodyanowie wysysają życie oraz surowce z napotkanych planet niczym wampiry.

I mimo, że do dyspozycji otrzymujemy tylko osiem, gruntownie różniących się ras (a może aż osiem?), to na swojej drodze spotkamy wiele innych ras, które mogą, ale nie muszą dołączyć do budowanego przez nas imperium. A każda z nich z unikalnymi bonusami, mniej lub też bardziej przez nas pożądanymi. No bo przecież któż by chciał aby jego planety zamieszkiwane były pzez leniwe, ale za to bojowo nastawione inteligentne robalo-podobne-coś-tam?

Gry strategiczne wyglądają zazwyczaj tak samo: gdzieś tam zaczynamy, eksplorujemy, budujemy lub też zajmujemy kolejne miejsca, a na koniec niszczymy przeciwników. Tutaj niby jest podobnie, ale pod uwagę trzeba wziąć o wiele więcej czynników. Aby nasza cywilizacja się rozrastała, to mieszkańcy naszych planet muszą być szczęśliwi, a to oznacza, że ich brzuchy muszą być pełne, muszą mieszkać na odpowiednich dla siebie planetach, mieć pełno gwiezdnego pyłu (waluty) w kieszeniach i akceptować wprowadzane przez nas ustawy.

A skoro przy ustawach jesteśmy, to warto wspomnieć o aspektach politycznych. Każdy realizowany przez nas projekt uszczęśliwia jedną z sześciu działających partii. Jak można się domyślić przemysłowcy uwielbiają wszystko co związane z przemysłem, ekolodzy lubują się w roślinkach, naukowcy w badaniach, militaryści w aspektach wojskowych, pacyfiści kochają wszystko co generuje dla nich złoty pył, a religijni są po prostu fanatykami. Dodajcie do tego unikalne ustawy, które mogą mniej lub bardziej podobać społeczności naszych planet oraz różne rodzaje rządów, i macie prawdziwą mieszankę wybuchową w Endless Space 2. Co nam zostaje? Szantaże, przekupstwa, poparcie, aresztowania oraz budowanie odpowiednich projektów w każdym systemie – oczywiście, jeśli chcemy aby wygrała dana partia.

Parę słów jeszcze o samej walce, bo ta wygląda równie interesująco. Wynajdywanie kolejnych technologii daje nam dostęp nie tylko do kolejnych statków bojowych, a także modułów i broni. Każdy z tych statków możemy samodzielnie zmodyfikować, potem tworzymy flotę i już możemy podbijać galaktykę.

No dobrze, tak łatwo to nie jest, bo jeśli napotkamy przeciwnika, to musimy dokonać jeszcze wyboru odpowiedniej strategii walki, a potem pozostaje nam tylko obserwowanie przepięknie wyglądającej, w pełni automatycznej, walki. A jak nam się znudzi, to wystarczy wcisnąć odpowiedni przycisk i przejdziemy do wyniku końcowego.

Ku mojemu zaskoczeniu, walki o kolejne systemy – szczególnie te już zasiedlone przez inne frakcje, odbywać się mogą także i na powierzchni planet. Jakież było moje zdziwienie, gdy celem jednej z misji była właśnie walka na powierzchni planety zasiedlonej przez Żarłaczy. Byłam kompletnie na to nie przygotowana i prawdę powiedziawszy byłam pewna, że przegram. Wygrałam chyba tylko dlatego, że jakimś cudem automatycznie miałam wyposażoną strategię wcześniejszego bombardowania, pozbywając się części przeciwników.

To był właśnie moment, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie samymi statkami tu się walczy, ale trzeba zainwestować także i w bunkry, czołgi i inne tego typu przyziemne rzeczy.

A skoro o inwestycjach mowa, to warto wspomnieć o aspekcie ekonomicznym tej gry. Wydobywane ze skolonizowanych przez nas planet surowce, możemy sprzedać, lub też wykorzystywać do budowy różnego rodzaju ulepszeń. Na międzyplanetarnym targu jesteśmy w stanie zakupić dobra luksusowe, oczywiście pod warunkiem, że któryś z naszych przeciwników je sprzedaje, a te wykorzystywać do ulepszania naszych systemów oraz zwiększania szansy na pojawienie się przedstawiciela konkretnej rasy w naszej galaktyce.

Targ to także miejsce, gdzie po wynalezieniu odpowiedniej technologii, jesteśmy w stanie zakupić statki bojowe, a nawet bohaterów, którzy mogą znacznie wspomóc nasze floty, czy też systemy.

Tak naprawdę, to mimo iż mam przegrane już ponad 20 godzin, to nadal jest wiele rzeczy w tej grze, które mnie zaskakują. Dotychczas grałam tylko dwoma rasami: Imperium oraz Sofonami, więc już się boję, jak zmieni się rozgrywka, gdy sięgnę po podróżujących po świecie i wysysających życie Vodyanów.

Studio Amplitude wykonało naprawdę rewelacyjną robotę i jestem przekonana, że Endless Space 2 spodobać się może każdej osobie lubiącej strategie 4X. Zakochałam się w tym tytule i serdecznie go polecam. A jakby Was zainteresowała ta gra, to możecie zakupić ją na Steam 🙂

No to jeszcze jedna tura…

Poprzedni artykułDarmowy weekend na pierwszą rocznicę Overwatch!
Następny artykułI Ty będziesz mógł wcielić się w potwornego Bossa w Ashes of Creation
9 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
DreDpl

Grałem w jedynkę (która to ostatnio była do „wyhaczenia” za 1 zł), Dwójka również mnie zainteresowała. Możliwe że kupię. Albo Endless Space 2 albo Steel Division: Normandy 44

Anselmo

Jedynka była bardzo fajna. Dwójka zapowiada się równie ciekawie.

PolicMajster

Śliczna jest ta gra. Jest multum opcji. Nie kupię, bo zeżre mi cały wolny czas:(

Kinya Turbgroszka

oj tam szczegóły 🙂

Post Comment

Gra jak Vodyanowie wysysa wolny czas…dostałem już od mojej drugiej połowy żółtą kartkę…

dziadu

Uwielbiam gry Amplitude. Po wydaniu Endless Space 2 mam nadzieję że wezmą się za Endless Legend 2 :D. ES2 oczywiście jest wspaniałą grą ale jak dla mnie to Endless Legend jest najlepszą grą od Amplitude.

JemVanusy

Oj, przymierzam się do tej gry, ale jeżeli wciąga jak Stellaris (polecam, szczególnie z dodatkami), to chyba poczekam z kupnem :p

Pikiel

A ja tam wole Master of Orion 🙂

Reel Mixer

Gram Sofonami, tutaj można zobaczyć, jak mi idzie https://youtu.be/kAS3X1N57wU . Wszystkie gry Amplitude są świetne, a ES2 zostało znacznie rozbudowane względem „jedynki”. Świetny artykuł, może zachęci ludzi do grania…