Jestem dumna z Wilsona bo w końcu udało mu się przeżyć zimę. Ale… cóż to było za życie…
Zacznijmy od tego, że w trakcie swoich wycieczek Wilson natknął się na opuszczoną farmę, a do tego niedaleko pasły się bizony! W tym momencie Wilson czuł się najszczęśliwszym porzuconym w Dziczy naukowcem, ale niestety jego szczęście nie trwało zbyt długo. Owszem, wcześniejsze niepowodzenia nauczyły Wilsona, że należy zgromadzić troszkę jedzenia na zimę i dlatego grządki zostały od razu obsadzone warzywami. Niestety zima nadeszła troszkę wcześniej niż Wilson się spodziewał…
Plony zostały zebrane, skrzynki były pełne królików, ale kilka rzeczy poszło nie tak jak powinno. Długie noce, zimno i odniesione rany spowodowały, że z psychiką Wilsona zaczęły się dziać dziwne rzeczy. A wszystko zaczęło się od tajemniczych cieni kradnących ogień…
Dziwne odgłosy, nieistniejące cienie – wszystko prześladowało biednego Wilsona. Ale rozbłysła iskierka nadziei, kiedy termometr zaczął wskazywać wyższe temperatury… Co z tego… Gdy już miała nastać wiosna Wilson został zaatakowany przez nawiedzające cienie i mimo, że pokonał, to atak wściekłych wilko-bestii zakończył jego żywot… Z jedną bestia by sobie jeszcze poradził bo to był bardzo dzielny naukowiec, ale z czterema naraz nie miał szans…
RIP Wilson… po raz N-ty i z pewnością nie ostatni 🙂
Na te kradzieje ognia to wbiegaj, łapska się oddalają od ognia wtedy 😛 A z wilcami najlepiej się radzi zaciągając je gdzieś, gdzie z czymś innym mogą się bić 😛
O dzieki, nie wiedzialam 😉
Ależ proszę, mam za sobą 333 godziny gry w Don’t Starve a nadal nie zwiedziłem wieeeeelu miejsc (plus dodatek w który mało grałem póki co:P). Jak coś to będę cię zaciągał do gry w DST jak wyjdzie z Bety 😀