Po wczorajszej aktualizacji FireFall, która to gra znajduje się w becie od wielu miesięcy, zaczęłam się zastanawiać co jest ze mną nie tak. Dlaczego ucieszył mnie fakt aktualizacji gry, która nomen omen znajduje się w becie, która to ponoć służy do testowania błędów?
W ciągu ostatnich kilku lat mogliśmy zaobserwować zmiany w sposobie w jakim firmy tworzące MMO prowadzą swój biznes. Pamiętacie te czasy kiedy, aby grac w grę MMO należało mieć wykupioną subskrypcję, a dostanie się do bety jakiejkolwiek gry graniczyło z cudem? Teraz większość gier MMO, które pojawiają się na rynku są Free-to-Play i aby dostać się do bety wystarczy zakupić dowolny pakiet fundatora.
Jeszcze 3 lata temu beta MMO oznaczała dokładnie to co w zamyśle miał autor: zaproszenie kilku więcej osób do przetestowania gry przed jej oficjalna premierą. W czasie bety dostawaliśmy darmowy dostęp do wszystkiego, tak abyśmy mogli zgłosić ewentualne problemy. Notabene beta oznaczała grę gotową do wydania.
A jak teraz wyglądają bety w świecie gier MMO?
Kiedyś nikt nie myślał o zakupie pakietów, otwartych betach trwających miesiącami, a nawet latami, czy nawet pewnego rodzaju „przed-premierach” gier. Obecnie dostęp do internetu oraz położenie większego nacisku przez firmy na zakup gry w formacie cyfrowym spowodowało, że obecnie wystarczy zakupić jeden z rewelacyjnych pakietów aby móc grać w naszą wytęsknioną i oczekiwaną grę.
Patrząc na trwającą miesiącami betę FireFall czy nawet Dragon’s Prophet, przed-premierę Neverwinter Nights zaczynam się zastanawiać gdzie jest w tym sens?
Płacimy aby dostać się i grać w różnego rodzaju Bety, a na koniec nawet nie możemy pomarudzić gdy na swej drodze napotkamy bugi lub też developerzy zdecydują się zmienić pewien aspekt gry. Jedyne wytłumaczenie jakie dostajemy od developerów to: „dzięki za Wasze pieniądze, ale to beta i możemy robić co chcemy„.
Jest wielce prawdopodobne iż ten trend spowoduje, że także EverQuest Next może być w fazie otwartej bety przez wiele, wiele miesięcy przed premierą, a SOE będzie i tak pobierać opłaty jakby gra była w pełni dopracowana. I to właśnie martwi mnie najbardziej.
A co wy o tym sądzicie? Popieracie działania firm, które chcą zarabiać na graczach jak najwcześniej się da, czy jednak woleliście dni kiedy beta trwała miesiąc lub dwa, w czasie których mieliśmy dostęp do wszystkiego, po czym kupowaliśmy finalny produkt?
Konsument decyduje.
Jeśli chcesz płacić za niedokończony produkt – Twoja sprawa.
Z drugiej jednak strony masz wcześniejszy dostęp do gry na którą w normalnych warunkach musiałabyć poczekać kilka dodatkowych miesięcy/lat.
FireFall był dla mnie interesujący 2 lata temu, kiedy beta ruszyła. Rynek MMOFPS praktycznie nie istniał, PS2 dopiero wkraczał w fazę alfy, a o Destiny i The Division nikt nie słyszał. Prawdopodobnie skończy się tak jak z Tribes, devsi wydadzą grę i porzucą pół roku po premierze. Co do wydawania kasy, to w tej chwili tyle interesujących gier, że te wszystkie bety traktuję jako demo w które pogram maks. kilka godzin i jak coś się spodoba to wrócę przy okazji premiery.
Rynek MMOFPS praktycznie nie istniał, Good story bro 🙂