… tak dobrze się bawiłam o północy! Coś niesamowitego, nawet Pikielek był zaskoczony. Spojrzał na zegarek i mówi do mnie: „Kin zdajesz sobie sprawę, że jest 00:24, a Pana Betonka* jeszcze nie ma i ty ciągle gadasz?” To prawda! Zdałam sobie sprawę o tym dopiero po tym jak to powiedział. Tak, od bardzo dawna tak dobrze się nie bawiłam!
(* „Pan Betonek” to określenie wymyślone przez Zakrza, które ogólnie sie przyjęło, oznaczające że chce mi sie spać, jestem padnięta, marudzę i ziewam…)
Pierwszy dzień odejścia z Xanadu jako rajdowicza (ciąglę jestem w Xana ale jako „relikt”) i tak miło wieczór spędziłam… Wiem, przeżywam „jak mrówka okres”, ale bałam się, nie wiedziałam co będzie jak odejdę. Czy będę tęsknić, czy też nie. No ewidentnie Xanadu nie tęskniło za mną, gdyż każda inna osoba, która „miała zawachania” z rajdowaniem pozostawał memberem przez długi czas… Na przykład Nicko, zniknął gdzieś w maju chyba a Sidd go demotnął na relikta dopiero w ostatni poniedziałek. Zresztą to się tyczy paru innych osób też. Cały czas lider czekał aż może wrócą, natomiast ja napisałam posta i łup, wylądowałam jako relikt. Tia, jak w Orwellu, są równi i równiejsi…
Musiałam już odpocząć, praca, dojazdy, stres w życiu i kilkugodzinne, wkurzające rajdy dzień w dzień, wykańczały mnie. Brakowało czasu nawet na to by książkę poczytać, wyjść z psem, a o porządkach w domu nie wspomnę… No dobra koniec narzekania.
No nic, wczoraj Hot Zoną była moja ulubiona zona, czyli Palace of Ferzhul. Tyle fajnych wspomnień mam z tą zoną. Do tej pory główne miejsce zajmował warden Binx, po wczorajszym nie wiem czy nie ma 2óch osób na pierwszym miejscu ex-equo… Miałam wczoraj „przyjemność” pójść do tej zony z templarem Nevah, alt niejakiego truba Shniks’a, która to (dziewczyna) dołaczyła do naszej grupy „robiąc nam łaskę”, przynajmniej takie miałam wrażenie. Całą zonę starała się udowodnić jak bardzo nam się nie uda i jaką bandą bezużytecznych, nie znających się na niczym graczy jesteśmy. No więc ja postawiłam sobie za cel udowodnić jej jaką głupią, pustą i nie znającą się na grze dziewczyną jest. Do tej pory kobiety w EQ2 kojarzyły mi się jako „zadziory” w dobrym tego słowa znaczeniu. No cóż, są wyjątki ewidentnie 🙂
Ponieważ była nas tylko czwórka polskich graczy (reszta rajdowała) to wzieliśmy ludzi z zewnątrz. Nevah została polecona przez Zakrza, Patryk znalazł swasha, kompletnego nOOb’a, który nawet jeszcze nie był w Pałacu, Lodieh’a. W grupie poszła też Gocha na swoim dirge. Wpierw musieliśmy czekać 30 min na Nevah, żeby wzonowała do Moorsów, bo udowadniała nam, że bez chantera to nie damy rady i ona bez chantera nie idzie. W końcu łaskawie przezonowała. Potem na książkach udowodniliśmy jej, że nawet do lootowania i używania kartek się nie nadaje. W końcu robiła to wielokrotnie idąc na swoim trubie, więc wyszłam z założenia, że jest kumata. Jej komentarz na moją prośbę by zajęła się kartakami, też co najmniej dziwny: „what a waste of a healer”… A co miałam zrobić? Ani nie walczyła, ani nie leczyła, więc pomyśłałam, że do czegoś sie przyda. Błąd… Dzięki Gośce i Patrykowi, przeszliśmy w końcu próbę z książkami za trzecim razem.
Jak tylko wzonowaliśmy do ostatniego pokoju, czyli do sal z Varsoonem, to się zaczęło: „to nie ma sensu, kto będzie interruptował, curse nas zabije” itd. Oj ciśnienie mi rosło. Lodieh okazał się naprawdę kumatym swashem. Wytłumaczyłam mu co ma robić, kiedy interrupty używac itd. Chciałam się upewnić że Nevah, wie co robić i że w pokoju żylet będzie stała tam gdzie ja. Odpowiedź: „don’t tell me what to do!”. Ok, nie będę mówić.
Zaczeliśmy w środkowym pokoju. Złapaliśmy 2 razy curse ale oczywiście nic się nie stało. Lodieh przyuważył emotę czy też ruchy jakie wykonuje Varsoon przed rzuceniem cursa i musze go pochwalić, bo w pokoju żylet nie mieliśy go ani razu. Naprawdę Gocha z Lodiehem wykonali kapitalną robotę przy interruptowaniu Varsoona. Powiem szczerze, byłam przekonana, że zginiemy pare razy zanim uda nam się zabić Varsoona, ale miałam takie ciśnienie by komuś udowodnić, że jest głupi, że ubiliśmy go z pierwszego pulla i to przy bardzo niskim dps’ie! Oczywiście nie obyło się bez śmierci. Zginęła Nevah w pokoju żylet… Och jak mi przykro, szczególnie że dokładnie wiedziała niby co robić.
Pokój z adami przysporzył nam największego problemu, zanim się nasz dps zgrał. A do tego ciągłe narzekania Nevah: „nie mam powera, mówiłam że bez chantera nie damy rady, itd”. Co dziwne było to to, że cała grupa miała power prawie caly czas na max, ewentualnie schodziła do 50% zanim odpalałam spirit tapa, a Nevah miała w okolicy 10%, tak jakby chciała nam udowodnić że nie damy rady bez chantera i włączyła sprinta. Daliśmy radę, ubiliśmy. Gocha lootnęła charm – gratulacje! Zakrzu kapitalnie tankował, naprawdę się wyrobił jako tank… Patryk próbował nam udowodnić, że necro potrafi zrobić większy dps od wizarda… Czy mu to wyszło? Chyba tak 🙂
Na koniec, byłam tak zadowolona, że ubiliśmy skubańca z pierwszego pulla, że Pawłowi jeszcze pół godziny trajkotałam po wyłączeniu komputera. Mój komentarz końcowy w grupie: „OMG, we killed Varsoon and without a chanter!!” Nevah: 0 (zero) dps przez całą zonę, a heal parse 14%, gdzie naprawdę czasem było ciężko, szczególnie na Varsoonie i przydałby się 2gi lekarz, no ale… Gdyby przypadkiem nam się udało, to jej teoria że bez chantera się nie da, zostałaby obalona, więc lepiej było narzekać niz leczyć…
Ach, nie wiem czy wspominałam, ale pełny nick templara brzmi: Nevah Healed’Before… Taaaaa, coś jakby nie kłamała…
No i żeby nie było: nie miałam do niej żadnych uprzedzeń a raczej ona do mnie od momentu jak wzonowaliśmy. Pierwszy raz z nią szłam i kompletnie nie wiedziałam, że można się w taki sposób w grupie zachowywać. Binx, przynajmniej był zabawny w swej głupocie…