Nadejszla wiekopomna chwila: Turbogroszki zabrały się za Bahamuta i inne ekstremalne wyzwania. Cztery dzielne Groszki umierały wczoraj przez ponad 1,5 godziny na Twintanii i miały niesamowita radochę. Kolejne podejście już w najbliższą niedzielę.
Dlaczego akurat Bahamut? Bo to najpotężniejszy przeciwnik z „podstawki” Final Fantasy XIV, którego uwolnienie z więzienia możemy obejrzeć na kapitalnym zwiastunie kinowym, który jednocześnie kończył króciutki żywot pierwszej wersji gry. To właśnie jego atak, odpowiedzialny jest za większość zniszczeń w Eorzei (obwiniamy też imperium), a zadaniem graczy uczestniczących w rajdzie jest powstrzymanie starożytnych machin, które mogą pomóc w jego odrodzeniu.
Parę razy wspominałam Wam już o tym, że chciałabym porobić rajdy oraz triale Extreme z podstawki – a teraz także z Heavensward. Okazuje się jednak, że nie jest w tej chwili łatwo znaleźć osoby zainteresowane ukończeniem tych wyzwań w taki sposób, w jaki zostały zaprojektowane. Zdecydowana większość graczy (rzekłabym nawet, że 99%) wybiera słynny „unsync”, czyli zaliczanie tych wyzwań na aktualnym poziomie postaci.
Po wielu tygodniach poszukiwań, w końcu trafiłam na grupę „Time Travel”, czyli ludzi lubiących robić starsze wyzwania bez ułatwień. Dzięki temu mamy w planach nie tylko ukończyć Bahamuta (13 etapów), ale także i triale Extreme z ARR.
Troszkę szkoda, że nie mamy pełnej polskiej ekipy, ale cóż zrobić. Jeśli ktoś z czytających byłby zainteresowany ukończeniem rajdów i triali extreme z podstawki, to wyślijcie wiadomość do Xanti Turbogroszka@Spriggan.
A tymczasem w sobotę, silną grupa klanową, postanowiliśmy pobiegać po strefach z podstawki i poszukać Fate z bossami, za ubicie których można dostać nie tylko osiągnięcia, ale i miniony. Mój minionowy schowek powiększył się o cztery nowe osobniki, wliczając w to małego impa w pieluszce 🙂
Wbrew pozorom, Fate na niskich poziomach nie są takie łatwe, szczególnie, że gra wymusza skalowanie postaci.