Zanim zacznę wyzłośliwiać się na zadany temat, kilka słów wprowadzenia skąd mi się ten temat wziął. Plus ostrzeżenie, że w tekście pojawiać się będą nader często dość potoczne określenia pewnych części damskich anatomii.
Świat fantastyki będący odwzorowaniem naszej zwykłej rzeczywistości, ubogaconym o elementy nieistniejące, acz pobudzające wyobraźnię (takie jak zbroje, smoki, miecze, smoki, różne zaklęcia, smoki, pradawne artefakty, smoki, niezwykłe moce, smoki, itd… smoki). Mimo to odnoszę wrażenie graniczące z pewnością, niczym Mozambik z Zimbabwe, że większość twórców grafik poglądowych, szkiców koncepcyjnych, ba! nawet docelowych tekstur w grach (że o okładkach książek nie wspomnę… i o karciankach… i o plakatach… i o animacjach) cierpi na swoiste rozdwojenie logiki i sensu, tudzież dysonans prakseologiczności wywołany niespełnionym permanentnym pobudzeniem reprodukcyjnym lub przewlekle nieleczonym trądzikiem.
Spójrzmy najpierw jak przedstawiani są wszyscy męscy machajmiecze, strzelajstrzały i rzucajspelle. Każdy jeden dźwiga na sobie w cholerę opancerzenia (choćby dostawał -20 do rzucanych zaklęć), przy którym typowy Panzerkampfwagen doznałby skórczu pompy paliwowej z zazdrości. Śmiga taki jeden z drugim po polach, lasach, portalach, bagnach, wieżach, lochach, zamkach, komnatach, równinach, katakumbach, nekropoliach i generalnie wszędzie tam gdzie słońce nie dochodzi. W pełnej płytówce! Albo przynajmniej w skórach nabitych ćwiekami tak gęsto jak gminna droga radarami. Aha, no i nie zapomnijmy, że jeśli tylko nie jest pospolitym barbarem z patomorfologicznym przerostem masy mięśniowej, popyla również w malowniczych pelerynach od Hugo Main Bossa, kołnierzach futrzanych zdartych z grzbietów złowieszczych niedźwiedzi pandowatych, rękawicach o rozmiarze sugerującym, że wiek adolescencji spędził wyłącznie na się pałowaniu… dodajmy „z innymi” dla pozorów przyzwoitości. O czymś zapomniałem? A tak! Zapomniałem, oczywiście o uzbrojeniu!
Co to za menszczyzna (co jest doskonałym określeniem podsumowującym szczyt możliwości intelektualncych wybitnej części przedstawianych postaci płci męskiej), który nie zapierdziela przez ugór, krzaki, wilkołaki z bronią co najmniej o trzy rozmiary przekraczającą sensowne jej użycie przez każdego standardowego przedstawiciela rasy humanoidalnej o zbliżonej do ludzkiej biologii? Toż to jakaś popierdółka, a nie killer! Żeby móc zdobyć potężniejszy loot, trzeba lecieć na hordy zwinnych karypli z mieczem, który przekuty spokojnie wystarczyłby na uzbrojenie małej armii zdolnej podbić Mordor w jeden dzień. Albo jeszcze lepiej – po cholerę jak normalny człowiek strzelać z łuku czy tam kuszy jedną strzałą, wymierzywszy spokojnie i bez pośpiechu? Nie, to byłoby zbyt mainstreamowe – lepiej naparzać we wszystko co się rusza, z prędkością AK-47 na speedzie nie-tylko-kofeinowym, olewając całkowicie niemożliwość jednoczesnego wycelowania dwóch strzał założonych na jedną cięciwę w dwa różne cele! Aha, a żeby przypadkiem nikomu ciemno nie było – urządzając zasadzkę, nocą w lesie, najlepiej zaopatrzyć się w magiczne strzały smugowe, które na pewno nie zdradzają nikomu pozycji strzelającego. No chyba, że jest się rzucajspellem. Wówczas prawa logiki nie obowiązują zupełnie, ponieważ „This! Is! Magic! So screw you guys, I’m goin’ home!”. Tachanie ze sobą kija wielkości człowieka, wykonanego z metalu, którego magiczny amperaż jest tak duży, że powoduje autoluminescencję i obowiązkowo oparzenia odmagiczne piątego i pół stopnia, jest całkowicie normalne, bezpieczne i wręcz wymagane. Tak jak oczekiwanie, że każdy szkocki chłop nie robi nic innego tylko popyla po górach i wrzosowiskach w kitlu z sągiem drzewa przerzuconym przez ramię i kobzą pod pachą.
Taak. Męski ubiór postaci fantastycznych jest w pełni logiczny i uzasadniony. Pomimo powyższego wywodu – naprawdę jest. Bo choć na logikę naszego świata nie ma to najmniejszego sensu, to w logice świata danej postaci ma sens ogromny. Jesteś rycerzem, idziesz w bój ręczny, bezpośredni, gdzie kawałkiem żelastwa (nieważne jak nieproporcjonalnym i niewyważonym) o bądź co bądź ograniczonym zasięgu dystansowym musisz zrobić krzywdę drugiemu takiemu, tobie podobnemu. Jesteś wojownikiem! Ale on też jest! Więc całkiem mądrym posunięciem jest osłonięcie kilku co istotniejszych… członków ciała. Już nie chodzi mi nawet o karwasze czy nagolenniki, bo ostatecznie bez ręki czy nogi można przeżyć, ale o takie zabezpieczenia jak naczerpnik osłaniający potylicę, naklatownik osłaniający takie pierdoły jak serce, płuca czy wątroba czy pancerny najajnik, którego przeznaczenia tłumaczyć chyba nie muszę.
Problem jednakże polega na tym, że te zasady nie obowiązują postaci żeńskich. O ile intelektualny orgazm genderowców, feministek i wszystkich innych pokręteł intelektualnych jest spełniony, bo naginając w dowolne MMO czy czytając dowolną fantastykę nikogo nie dziwią wojowniczki, łuczniczki, magiczki i inne kobiece odmiany standardowo męskoosobowo nazywanych zawodów, o tyle już kreowanie wizerunku tychże jest w większości przypadków fapujące… frapujące. Na palcach drwala-emeryta mogę policzyć przypadki, w których widziałem baby w fantasy ubrane według tych samych wytycznych użytkowych co chłopy.
Jak wygląda standardowo wojowniczka? Ano – ponętna rzyć na wierzchu, bo za portki robią jej pancerne stringi. Brzuch, głowa, ręce, nogi, że o plecach nie wspomnę – radośnie smagane są wiatrem, słońcem, lodem, ogniem i co tam jeszcze na polu bitwy się znajdzie. A! I obowiązkowo – obficie wylewający się, z za METALOWEGO bikini, cyc w rozmiarze, który w naszym świecie osiągalny jest zazwyczaj dzięki chirurgii plastycznej. Co prawda, jeśli nie przystopuję z kebabami, sam będę miał teoretyczną możliwość wypróbowania jak taki metalowy stanik trzyma, ale póki co – spytałem dawno temu kilka predystynowanych ku temu od urodzenia – „jak by Ci się to nosiło?”. Odpowiedzi, które choćby w części nie sugerowały, że ktokolwiek to wymyślił na fizycie biustu nie zna się wcale, nie było. Z konieczności, do rzeczonej statystyki, nie moge również włączyć odpowiedzi nie zawierających jednego czy dwóch epitetów, gdyż takowych nie było.
Nie jestem waginosceptykiem, a doświadczenia dnia codziennego każą mi się wręcz zadeklarować jako lesbijka. Grafiki takie jako facetowi, na poziomie fizyczności, a nierzadko i kunsztu wykonania podobają mi się bardzo. Ale na poziomie logiki i użyteczności doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Dlaczego? Bo nie wprost sugerują jedną z poniższych rzeczy:
– w kontekście świata rzeczywistego: odbiorcy tych grafik (gracze, czytacze, oglądacze) to napaleni seksualnie osobnicy, płci przeważająco męskiej, którzy wszędzie dookoła muszą widzieć podskakujące (!) cycki*, tyłki i inne części ciała kobiety, przedstawiane zgodnie ze złotą zasadą statystyki – dawać pojęcie o ogóle, ale zasłaniać najważniejsze**.
– w kontekście świata przedstawionego: kobiety tam to kokoty***, idiotki**** albo jedno i drugie.
Serio, jedyny komentarz, który mi przychodzi do głowy, gdy widzę takie grafiki, streszcza się w takim oto rysunku, który polecam wszystkim jako materiał do przemyśleń:
No, a skoro już przy tym jesteśmy, to w ramach bonusu, tych dziesięć***** przypadków sensownie opancerzonych kobit, które znalazłem na Pintereście jakiś czas temu 😉 Jak się okazuje – można, a nawet trzeba! Mniszka? Skóra. Mroczna Carmen San Diego? Skóra. Asasynka? Skóra plus elementy pancerza. Że o innych paniach nie wspomnę, może z wyjątkiem kapłanki, która jest doskonałym przykładem jak można zrobić rysunek z seksualnym podtekstem, bez ani jednego fragmentu golizny innej niż twarz******. Może zatem jednak jest jeszcze nadzieja? Hm?
* osobiście pamiętam jakim echem w światku PlayStation 1 odbiła się informacja, że dziewczyny z jednej z popularnych nawalanek zostały wyposażone w BBE, czyli Bouncing Brest Effect, co wpłynąć miało znacząco na poziom sprzedanych egzemplarzy
** no chyba, że chodziło o Tomb Ridera i ukrytego easter egga, dzięki któremu po wykonaniu serii podskoków, obrotów, przykucnięć i innych czynności, można sobie było pobiegać po jednym levelu nagą Larą Croft, która na ten czas, oprócz noszenia jedynie plecaka, giwer i butów, zmieniała kolor włosów na blond
*** biust jako taki ma funkcję wyłącznie wabiącą i nie ma nic wspólnego z karmieniem noworodków mlekiem (vide: naczelne i generalnie ssaki jako takie). A skoro tak, to eksponowanie dekoltu sięgającego pępka może mieć wyłącznie aspekt seksualny
**** trzeba być naprawdę intelektualnie poniżej poziomu pantofelka (i to na obcasie!) by do bitwy, w las, katakumby (gdziekolwiek!) gdzie występuje ryzyko obrażeń, ubierać się jak zniewolona księżniczka Leia Z WŁASNEJ woli
***** palce drwala emeryty >= 9 😉 drwal rencista – niekoniecznie 😀
****** ładna pani z wielką pałą w ręku
Rozumiem cię w 100%. Wystarczy spojrzeć na wiele reklam gier pojawiających się na witrynach – począwszy od haseł typu „Za mundurem panny sznurem” reklamującego strzelankę nie mającą z tym nic wspólnego, a skończywszy na półnagich panienkach pokazujących wystarczająco dużo, aby dziecku przy komputerze zakrywać oczy podczas przeglądania strony z flashówkami. Przyszło nam żyć w czasach, gdzie nie tylko sprzedaje się sam seks, ale i seksem sprzedaje się inne produkty. Ciekawe czy seksizm też będzie mógł sprzedawać elektroniczną rozgrywkę.
Dlatego coraz rzadziej gram w jakiekolwiek gry. Fakt, czasem sam żartuję chociażby w Planetside 2, że Vanu jest najlepszą frakcją ze wszystkich bo mamy laski w spandeksie… ale okrywanie faceta kilkutonową blachą (jednocześnie pozwalając mu wykonywać uniki i przewroty w przód/boki/tył – fuck logic) i odziewanie kobiet w „zbroje” o gigantycznych dekoltach i stringach rodem z filmów porno staje się bardzo tanie i wręcz żenujące. A dodam, że w 85% sama rozgrywka w takiej grze to bezczelne kopiuj+wklej, więc nie ma w nich nic ciekawego poza właśnie takimi – że się tak wyrażę – widokami.
Grał ktoś w Batman Arkham City? W artworkach do odblokowania jest pokazana grafika koncepcyjna kobiet-ninja z legionów Ra’s al Ghula. Na tej grafice są przedstawione paskudnie – widać wyraźnie, że były wymysłem jakiegoś niezrealizowanego w życiu codziennym grafika. Dlatego tym bardziej mi się podoba, że w samej grze wyglądają one bardziej – ja wiem, elegancko? Mają normalne stroje, które nie tylko nie są jakąś tuniką zakonnicy* (a więc podkreślają figurę postaci i jej wdzięki), ale jednocześnie gdy na nie spojrzysz, od razu wiesz że to śmiertelnie niebezpieczny ninja. I to nawet wtedy, gdy nie trzyma katany w ręce.
PS. Nienawidzę galaretowatych animacji biustów. To jedna z rzeczy, które najbardziej irytował mnie w takich produkcjach jak chociażby rodzimy pierwszy Wiedźmin – chcą pokazać driady jako gołe laski, okej – jako facet nawet sobie popatrzę, czemu nie. Ale gdy w cutscence widzę, jak z każdym krokiem postaci poruszają się niczym zawieszone na gumce recepturce foliowe worki wypełnione przeterminowanym budyniem, chce mi się rzygać. Ohydne i odrzucające. I nigdy nie zrozumiem ludzi lubiących gapić się na coś takiego, sorry Batory.
*nie obrażam zakonnic ani uczuć religijnych kogokolwiek. Trolle spać.
Kwestia stylu. W high fantasy wszystko jest usprawiedliwione.
Bez obrazy ale dla mnie to jakieś feministyczne bre… bzdury.
Kobiety preferują silnych zdecydowanych facetów i tak też grafik ich przedstawia.
Faceci preferują kobiety z dużym cycem to też graficy tak takowe przedstawiają. I tyle w tym filozofii.
A biadolenie seks jest wszędzie, jest z powodowane tym, że seks się sprzedaje.
Plus trzy pierwsze z tych dziesięciu lepiej ubranych to czysty fetysz Fem-dom jeszcze tylko pejcza im brakuje.
http://www.youtube.com/watch?v=DXBI-ILh_j8#t=30m00s
Passive-aggressive victim routine.
@Woland
Jeśli chodzi o Anitę, to tutaj nie ma znaczenia jej opinia (każdy może mieć w końcu swoje zdanie), tylko fakt tego że kłamie.
Niekoniecznie chodzi mi o Anitę tylko o to, że wszędzie, gdzie kobieta wyrazi swoje zdanie dotyczące pewnych granic, faceci zamiast wysłuchać jej argumentów zazwyczaj zaczynają ją nazywać feministką (nawet jeśli nie ma ona z tym nic wspólnego). Wściekły Józio ma również rację w jednej ważnej sprawie: jeżeli w grach kobieta jest przedstawiana w taki sposób, aby gimbus kupił grę w celu fundowania sobie porno (ehkhem Ride to Hell: retribution ekhem ekhem), to jest tutaj coś nie tak.
Decyduje konsument. Jest pełno „nieseksistowskich” gier. Jeśli ktoś nie trawi napakowanych klat i kauczukowych biustów to zawsze może wybrać inne produkcje.
http://www.youtube.com/watch?v=OTGh0EMmMC8
dzięki Avi – uśmiałam się 😀
Wracając do strojów, to GameSkinny ma konkurs na najgorszy i najbardziej bezsensowny strój z gier w które to ubieramy nasze postacie
http://www.gameskinny.com/m3r79/seeking-the-most-outlandishly-useless-armor-february-gs-contest