W Hearthstone gram od niedawna i tak naprawdę jest to moja pierwsza karcianka online. No dobrze – może nie do końca pierwsza, bo kilka lat wcześniej spróbowałam swoich sił w zapomnianym Legends of Norrath, ale tak naprawdę logowałam się tam głównie po to by zdobyć nagrody do EverQuest 2.
Ku mojemu zaskoczeniu, spodobała mi się rozgrywka w Hearthstone, mimo iż zagrałam, tylko i wyłącznie na prośbę znajomego, który chciał zdobyć paskudnego Murloka na portret bohatera. I od tamtego czasu, loguję się do tej karcianki w miarę regularnie, wykonując dzienne zadania, za które zdobywa się złoto. Dzięki temu byłam w stanie zakupić sporo ilość pakietów kart, a także przygody, za ukończenie których także otrzymuje się karty.
Nie jestem jakimś tam rewelacyjnym graczem znającym tysiące ustawień i kombinacji. Wiem, że moim taliom brakuje sporo kart i może nie do końca umiem wykorzystać ich potencjał. Gram dla dobrej zabawy i tylko to się liczy, a przynajmniej liczyło… Od dwóch tygodni, czyli od momentu wprowadzenia do gry nowego rozszerzenia, zdecydowanie częściej odczuwam irytację. I to sporą.
Z jakiegoś powodu, pewnie z racji pojawiających się na rynku rywali i znacznego spadku zainteresowania Hearthstone, Blizzard postanowił, że wydawanie rozszerzeń do tej gry co osiem miesięcy (ok 250 dni) nie jest już opłacalne. Aby zwiększyć malejące z miesiąca na miesiąc zyski, studio to wpadło na pomysł aby rozszerzenia wydawać teraz co cztery miesiące, czyli +/- 120 dni.
W grudniu, do gry trafiły Ciemne zaułki Gadżetonu, oferujące karty, których nie zdążyłam się jeszcze nauczyć, a już na początku kwietnia dodane zostało kolejne rozszerzenie – Podróż do Wnętrza Un’Goro. W tym samym momencie rozpoczął się Rok Mamuta w grze, a co za tym idzie nie można grać w trybie standardowym starszymi rozszerzeniami – od dwóch tygodni dostępne są one tylko w trybie Dziczy.
Ostatnie kilka dni to irytacja za irytacją. Sporo karta z Un’Goro jest jak dla mnie przegiętych, a że jestem typowym graczem Free-to-Play, i nie wydałam kilkudziesięciu Euro na nowe pakiety kart, to po prostu nie mam szans przeciwko graczom, którzy zaczęli używać tej talii.
Nie zdążyłam jeszcze oswoić się z Gadżetonem, a już zaserwowano mi (i innym graczom) zupełnie nowe rozszerzenie, z nowymi warunkami wygranej. Jak ja mam wałczyć z takimi kartami, jak na przykład ta:
Kilka tur i koniec rozgrywki. To nie jest motywujące, wręcz przeciwnie – jest to bardzo deprymujące. Powyższa karta jest praktycznie nie do pobicia, a dodajcie do tego wiele innych podobnych oraz karty adaptujące się (wybiera się im właściwości), i wychodzi na to, że moja talia powinna składać się w tej chwili z kart niszczących bronie oraz wyciszających stronników. Tego typu kart mam lewie kilka, a talia złożona jest jakby nie patrzeć z 30 sztuk.
W tej chwili, gdy tylko widzę, że ktoś ma „zadanie” do wykonania, za które otrzymuje super kartę lub umiejętność, to kończę mecz. To po prostu nie ma sensu. Jeśli nie posiada się kart z tego rozszerzenia, to praktycznie nie ma szans by wygrać z takim przeciwnikiem.
Moglibyście powiedzieć: „no dobra Kinya, ale przecież ty jesteś darmowym graczem, a Blizzard musi zarobić, więc przestań marudzić”. Owszem, w pełni się z tym zgadzam – każda twórca gry musi zarabiać. Jest tylko jedno „ale”… Hearthstone potrzebuje takich darmowych graczy jak ja i wielu innych, bo to dzięki nam osoby, które wydają pieniądze na tą grę, mają faktycznie z kim grać. A patrząc na blogosferę i media społecznościowe, to nie jestem sama w tych odczuciach…
Blizzard przegiął z tym rozszerzeniem i aż strach się bać co wniesie do gry nowe, które to pojawi się już latem. A to nie koniec, bo na grudzień zaplanowano już kolejne.
Jak dla mnie za dużo tych rozszerzeń, za dużo zmian i gra ta zacznie tracić jeszcze więcej użytkowników, którzy nie zdążą przywyknąć do obecnej rozgrywki, a już będą musieli uczyć się nowej. W końcu gracze zdadzą sobie sprawę, że każda kolejna talia jest coraz silniejsza i jest to zwykły skok Blizzarda na ich kasę.
A co Wy myślicie o tym rozszerzeniu do Hearthstone i zmianie planu wydawniczego dla kolejnych? Podoba Wam się pomysł, że co cztery miesiące do gry trafi nowe rozszerzenie?
Od kilkunastu lat mam zdanie wyrobione o tego typu 'karciankach’.
Dwóch graczy na tym samym poziomie, takie same umiejętności, obu 'podejdzie’ karta … kto wygra? … ten który ma lepsze karty w talii … czytaj ten kto wydał więcej kasy na boostery i to te z najnowszego dodatku.
Wszystkie tego typu 'karcianki’ są tak skonstruowane że ten kto wydaje więcej pieniędzy ma przewagę (przy takich samych umiejętnościach).
Żeby każdy miał równe szanse, musiałby mieć dostęp do takiej samej talii jak wszyscy inni, a na to producenci takich gier nigdy się nie zgodzą.
Grałęm jak spaliłem kartę graficzną… i skończyłem. Nie podoba mi się rozgrywka gdzie karty robią naprawdę wielką różnicę. Po krótkim czasie zacząłem spotykać graczy z kartami legendarnymi i dupa.
Spróbuj gwinta
Gram magiem. I powiem Ci szczerze ze szkoda mi tylko tego kamyczki co spawnił stronika o takim samym koszcie jak rzucone zaklęcie. Nie mam nic z nowego pakietu i w rozgrywkach nierankingowych to mi się gra całkiem spoko? z kim mam wygrać to wygrywam. A te karty z adaptacją nie robią na mnie wrażenia 'owca’ i pozamiatane ?. Graj dalej,cierpliwości życzę.
ten… ja pograłem na becie i uninstall, nie to ze nie podoba mi się…
nie nie… autorzy kanciarek robią zawsze ten sam kosmiczny błąd, nie będę wyjaśniać jaki
no ale zgadzam się z Kinya… jak yt ogląda się.. to super wygląda.. ale zdobycie wszystkich kart np. nowym graczom (np. jakbym ja rozpoczynał…) to chyba było by mdlące ;P
Grałem w Hearthstone’a i nie spodobał mi się. Chodziło mi przede wszystkim o układ kart. Zdecydowanie wolę M&M DoC. Nie wiem czemu, ale to przy tej drugiej wystąpił u mnie syndrom „jeszcze 5 minut”. Szkoda, że umarła gdzieś tak z 3 lata temu 🙁
Nie gralam w zadnego wiedzmina wiec boje sie, ze nie zrozumiem jakichś tam teksów odnoszących sie do gry 🙁
Jest więc to idealna okazja by przejść wszystkie Wiedźminy (lub przynajmniej drugą i trzecią część gry jeśli z jakiejś przyczyny zniechęci Cię pierwsza), by później z czystym sumieniem móc spróbować Gwinta. A jeśli nie chcesz próbować Wieśka bo nie miałaś okazji przeczytać książek, to jest to również dobra motywacja by i to nadrobić. 🙂
Ja grałem tylko w 2 część i odpuściłem potem bo gra jak na mój gust zbyt casualowa, natomiast w gwinta rekreacyjnie pogrywam i mi sie podoba bardziej niz HS, jak sie zdecydujesz to jakies 2 miesiace temu dostalem klucz drugi i może jeszcze da sie go wykorzystać.