No tego to się chyba nikt nie spodziewał. Cichutko, bez zbędnego szumu, studio WildCard zaprezentowało pierwsze płatne rozszerzenie do ARK: Survival Evolved, nad którym pracowało przez ostatnie 14 miesięcy.

Rozszerzenie ARK: Scorched Earth jest już dostępne na Steam Early Access oraz Xbox Preview w cenie 19,99 Euro. To się nazywa tempo – rozszerzenie dostępne dla graczy od razu w momencie jego pierwszej prezentacji! Które studio teraz tak robi? A gdzie zapowiedzi budujące hype, prezentacje, pokazy, itd? No ale w końcu mamy do czynienia ze studioem WildCard i od czasu premiery ARK: Survival Evolved mogliśmy się przekonać, że oni po prostu robią, a potem o tym mówią…

Muszę powiedzieć jedno – ARK: Scorched Earth wygląda obłędnie!

ARK: Scorched Earth jest zupełnie odmiennym doświadczeniem od tego znanego graczom w podstawowej Wyspy. Nagi gracz, odwodniony i głodny, uwięziony na spalonej słońcem pustyni, musi od razy wyruszyć na poszukiwanie wody, upolować jedzenie oraz zbierać surowce, a to wszystko po to aby jak najszybciej zbudować schronienie przed ekstremalnymi temperaturami. A do tego obecna na Wyspie woda, tutaj jest najbardziej pożądanym surowcem, co sprawia że gracze będą musieli ponownie nauczyć się jak mogą przeżyć w tym brutalnym środowisku.

Oto jak wygląda tryb prymitywny w ARK: Survival Evolved

Zupełnie nowa mapa składająca się z siedmiu unikalnych pustynnych bomów: wydmy, pustynia, góry, kaniony, skaliste pustkowia, oazy oraz legowiska smoków – a wszystko to z własnymi zasobami oraz ekosystemami w skład których wchodzą ruiny, gejzery i olbrzymie jaskinie. W rozszerzeniu tym gracze napotkają wiele nowych, unikalnych stworzeń i z których zdecydowana większość może zostać oswojona: smoki, wyverny, a nawet pustynne robale kryjące się pod powierzchnia piasków.

Wraz z ARK: Scorched Earth gracze mogą wytworzyć 50 nowych przedmiotów, wliczając w to nowe stroje i struktury chroniące przed słońcem. Do tego dochodzą namioty, bicze, bumerangi oraz miotacze ognia, turbiny wiatrowe generujące prąd, studnie oraz rafinerie ropy. Prawdziwy nowy świat w ARK. I do tego niebezpieczny, bo oprócz palącego słońca gracze będą musieli także ochronić się przed elektrycznymi oraz piaskowymi burzami, a także udarem. A jeśli to nie jest wystarczającym wyzwaniem, to zawsze można stanąć do walki z czwartym bossem ARK – Mantykorą.

20160901_ARK-scorched-8

Warto dodać, że ARK: Scorched Earth wykorzystuje nową funkcje dostępną dla graczy ARK – Gateway (Przejście), czyli transfer postaci pomiędzy serwerami. Te osoby, którym uda się przetrwać w trudnych, pustynnych warunkach, będa mogli podróżować pomiędzy mapami Scorched Earth a wyspą z Survival Evolved, zabierając ze sobą nowe narzędzia, broń oraz oswojone zwierzaki. Czegóz się nie robi aby zaimponować swoim znajomym – prawda?

A jeśli nie posiadacie jeszcze ARK; Survival Evolved to do 8-mego września możecie kupić ten tytuł w obniżonej o 40% cenie.

Poprzedni artykułThe Division będzie mieć serwer testowy na PC
Następny artykułWydajnościowe hokus-pokus w PlanetSide 2
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
JXRaiv

Gra w Early Access, a już płatne DLC. Oni sobie żartują.

Daniel Dieselowski

Akurat dla mnie sobie zasłużyli patrząc na to co robią.
I przynajmniej wiem że takie DLC nie pójdzie w błoto.
Osobiście sam nienawidzę DLC i nie kupię, ale lepsze takie coś niż głupie „F2P” gdzie i tak musisz co chwile coś wydać.
A tak to wiadomo że gra musi się z czegoś utrzymać, zwłaszcza że dodają nową zawartość.
A tak to najlepiej czekać i kupić DLC na promocji.

Czyli finalnie według mojego zdania, i plus i minus.
Minusem jest to że nie przepadam za tym że na początku kupujesz demo, zagrywka typowo z gier jak BF które ssą, ale tutaj przynajmniej te DLC coś daję.
Np DLC w armie 3 które kosztuje 20 czy tam 30 euro, dodaje praktycznie nic, mapka, i trochę tam pierdół, a tutaj widać że solidnie.

JXRaiv

Nie twierdzę, że nie jest solidnie. Wygląda to z całą pewnością interesująco, są to ciekawe rzeczy i tak dalej ale jest jedno postawowe ale. Gra nie wyszła z Early Access, który jest bardzo wygodnym stanem dla twórców. Oznaczają, że ich tytuł jest w fazie produkcji, sprzedają dostęp do nieukończonego i zbugowanego produktu, który obiecują naprawić i ukończyć za zebrane pieniądze i nagle kompletnie znikąd wydają DLC warte prawie tyle co gra bez promocji, nad którym pracowali 14 miesięcy. Jest to całych lub nie całych czternaście miesięcy, które mogły zostać przeznaczone na skończenie gry, naprawę błędów lub zoptymalizowanie gry tak by działała nawet na ziemniaku. Zamiast tego wydają DLC z nowym contentem, które pobrać MUSI każdy gracz ale dostęp będą mieli tylko ci, którzy zapłacą. Aż przypominają mi się wyjątkowe bo darmowe update po 1GB do PayDaya 2 (który jest w ogóle inną historią pełną DLC i cash grabów) na które ludzie narzekali, że to dużo. Tu wszyscy dostali przymus pobrania 8 GB, które nie dają im absolutnie nic poza napisem „kup mnie” w paru miejscach. Jest to w mojej opinii najzwyczajniejsze chamstwo i brak szacunku do klienta bez względu na to jaka historia za tym nie stoi.

Nie miałbym problemu gdyby gra była np. od roku oficjalnie wydana, a teraz twórcy poza patchowaniem bugów zajmowali się rozwijaniem swojego produktu i dodawaniem okazyjnych eventów dla wszystkich oraz całych pełnych, dopracowanych dodatków/DLC dodających całe nowe mechaniki/skrypty/mapy i inne. A to tutaj? 20€ to imho za dużo za mapę i parę rzeczy. 10€ mógłbym zaakceptować gdyby nie EA bo jest to tylko DLC, a nie druga gra. Jeśli sytuacja będzie tak dalej wyglądać i jest to kierunek, który postanowiła obrać firma to jestem tym bardzo zawiedziony. Gra jest fajna ale za dużo jest survivali na wiecznym Early Accessie, żeby po takiej sytuacji poważnie traktować twórców.