Star Trek Online to gra MMO, która powstała na podstawie kultowej serii filmów, seriali i komiksów, o których słyszał chyba każdy (a Ci, którzy nie słyszeli najprawdopodobniej pochodzą z innego wszechświata). Ale gra nie dzieje się wcale w czasach Kirka, Picarda, czy Archera. Nie opowiada ponownie historii, które każdy trekker doskonale zna. Gra pozwala stworzyć swojego własnego kapitana i dołączyć do grona sławnych dowódców, którzy zmierzyli się z niejednym potężnym wrogiem i wielokrotnie przysłużyli się całemu Kwadrantowi Alfa. Sami zapisujemy nową historię na kartach Federacji, Romulan oraz Imperium Klingońskiego i jesteśmy nie tylko świadkami, ale także i uczestnikami przełomowych chwil, które tworzą przyszłą historię . Ale, żeby móc zagrać nie trzeba być zapalonym fanem Star Treka, obejrzeć każdego serialu i filmu – wystarczy być miłośnikiem gier komputerowych, bowiem STO to MMO o tematyce science-fiction, które łączy kosmiczny symulator i walkę naziemną.
Tak wyglądać mogłaby reklama tej gry, która niewątpliwie posiada w sobie wiele znanych fanom Star Treka motywów, postaci, historii i lokacji, ale od dłuższego czasu żyje własnym życiem i oferuje treści całkowicie odmienne od tych znanych z filmów oraz seriali. Z jednej strony to dobrze, a z drugiej nie. Czyli za co można kochać, jak i nienawidzić tą grę oraz jej twórców? A to wszystko od fanki zarówno gier tego typu, jak i wielkiej miłośniczki tej wspaniałej serii.
Jak już zostało wspomniane – Star Trek Online to gra, która opiera się na serii o tej samej nazwie i jest jej bezpośrednią kontynuacją. Opowiada historię, która mogłaby się tak potoczyć w 30 lat po wydarzeniach z filmu Nemesis. Dzięki czemu zachowana zostaje oryginalna linia czasowa i w grze można spotkać znane postacie jak i ich potomków. Jest to przeogromny atut, gdyż, który trekker nie chciałby wiedzieć jak się potoczyły losy ulubionego bohatera?
Natomiast osoby niezaznajomione ze Star Trekiem potraktują takiego bohatera jak każdą, inną postać niezależną – o ile interakcja w celu ukończenia jakiejś misji nie jest wymagana to gracz przejdzie obojętnie obok. Tak samo jest ze wszelkimi motywami znanymi z seriali i filmów, które będą rajem dla każdego fana serii, a pozostałym nie będą przeszkadzać i staną się częścią takiej, czy innej misji. Warto dodać, że nie są to elementy niezrozumiałe dla typowego zjadacza chleba, który o Star Treku wie tylko tyle, że coś takiego istnieje.
Jako, że gra miała swoją premierę w lutym 2010 roku to do tej pory zdążyła się zmienić, rozbudować i wyewoluować. Do gry dodawanych jest coraz mniej znanych miejsc, postaci, czy choćby okrętów, na rzecz coraz częstszego przenoszenia akcji do nowych, „niezbadanych” lokacji, w których możliwe, że znajdzie się taką, czy inną, znaną z seriali rasę, ale stanowi ona dodatek, a nie jak niegdyś powód poprowadzenia nowości.
Z jednej strony to dobrze, bowiem gra się dzięki temu rozwija i nie zamyka wyłącznie w obrębie tego, co można było ujrzeć w filmach oraz serialach, lecz z drugiej strony powstaje całkiem nowa gra, która z oryginalnym Star Trekiem ma coraz mniej wspólnego. I tutaj znowu tak samo – jedni się będą cieszyć, a inni płakać. Moim zdaniem jest to raczej plus, bowiem gra widać, że się zmienia, a nasza postać nie siedzi tylko w starych, dokładnie zwiedzonych lokacjach.
Ponadto w grze panuje całkowita dowolność jeśli chodzi o wygląd postaci, ubiór, statki. Coś takiego jak walka z Borg w sukience nie stanowi żadnego problemu, a miecz to idealna broń przeciwko każdej frakcji. W grze dostępne są dwadzieścia cztery grywalne rasy łącznie we wszystkich trzech frakcjach. Dodatkowo gracze otrzymują możliwość stworzenia kosmity, czyli postaci, której wygląd ogranicza się jedynie do ilości dostępnych opcji (jest ich bardzo wiele) i wyobraźni twórcy. Wprowadza to oczywiście zamęt i niezgodność z kanonem, ale także przyciąga nowych graczy, którzy niczym nieograniczeni mogą stworzyć nawet i różowego kurdupla w kostiumie kąpielowym.
Innym przykładem mogą być chociażby zimowe i letnie eventy. O ile jeszcze w jakiś sposób jest to uzasadnione (zimowy stworzony został Q-Juniora, a letni odbywa się na Risie, które to są znane z seriali), to samo w sobie do gry nie pasuje. Tyle dobrze, że kostiumy kąpielowe zostały ograniczone wyłącznie do Risy… Ale bałwanka można już ze sobą zabrać wszędzie. Co prawda nie będzie się poruszał, ale mimo wszystko nie pasuje kompletnie do tematyki science-fiction.
Poza tym w STO Ferengi to najpotężniejsza rasa, bowiem to oni sprzedają graczom statki i sprzęt wrogich frakcji i nawet nie kwapią się tłumaczyć w jaki sposób go zdobyli. Chcesz polatać statkiem Undine? Nie ma sprawy – Ferengi takie mają i co z tego, że to frakcja, która prawie zniszczyła Borg… A może marzy Ci się walka na naukowym okręcie Tholian, którzy są zbudowaną z kryształów rasą? Zwróć się do Ferengi – za odpowiednią opłatą (wysoką), otrzymasz okręt i nie będziesz mieć żadnych problemów z kontrolowaniem go. Jest to sytuacja całkowicie sprzeczna ze wszystkimi filmami oraz serialami o Star Treku, w którym Ferengi się pojawiali. Dla niezorientowanych – jest to rasa złodziei, krętaczy i naciągaczy, którzy wspólnego z najgroźniejszymi frakcjami mają tyle, że liczą, iż to Federacja lub Klingoni zrobi za nich porządek.
Odkąd STO przeszło z modelu subskrypcyjnego na darmowy (free to play), twórcy gry obrali dziwną taktykę. I nie mowa tu już o większej ilości wydatków główną walutą w grze (Dilithium/Zeny), które można zakupić za realne pieniądze. Chodzi mi o dodawaniu różnego rodzaju reputacji, projektów i eventów, które wykonywać trzeba przez wiele dni, miesięcy, a nawet lat, żeby dostać nagrodę. A to wszystko przez to, że jest sztucznie wydłużane wszelakiego rodzaju cooldownami, trwaniem takich projektów, itp. Dodać do tego należy fakt, że przez tego typu kontent, do gry trafia jeszcze więcej grindu, którego nie przeskoczy nawet osoba z zasobnym portfelem. Najprawdopodobniej ma to na celu wymagać od gracza częstszego i dłuższego logowania się do gry, bo póki co wiele rzeczy do tego nie zachęca…
Należy także dodać, że gra staje się coraz prostsza i nie oferuje jak niegdyś żadnych wyzwań. Coraz lepszy sprzęt, lepsze statki i nerfienie wielu świetnych misji, czy zabieranie innych – tak wygląda dziś „rozwój” STO. Dla wieloletnich graczy nie są to dobre zmiany. A i choć z początku nowa osoba będzie miała łatwiej, a co za tym idzie – najprawdopodobniej nie zniechęci się przez to do gry, to już po osiągnięciu jakiegoś poziomu (nie chodzi o levele) i zdobyciu sprzętu, gra będzie wyglądać podobnie jak dla starego wyjadacza. Średnio taki nowy gracz zawita do Star Trek Online na maksymalnie kilka miesięcy, bowiem po takim czasie wszystko sprowadza się do powtarzania ciągle kilku tych samych, coraz prostszych misji (w sumie jak w każdym MMO, lecz tu irytuje to najbardziej).
Warto zaznaczyć, że Star Trek Online to gra stricte PvE, gdzie albo współpracuje się z innymi graczami albo wykonuje misje solo, bądź z pomocą swoich oficerów mostkowych. Jest to spory plus, bowiem każdy może wybrać preferowany przez siebie styl gry. Co prawda niektórych typowo grupowych misji nie uruchomi się bez drużyny, to jednak gra oferuje o tyle dużo alternatyw, że jest w czym przebierać. Natomiast o trybie PvP nie mogę tyle dobrego powiedzieć, gdyż zmagania pomiędzy graczami w STO praktycznie nie istnieją. Jest co prawda sześć trybów (naziemne – arena i assault, kosmiczne – arena, assault, solo i dla myśliwców oraz promów), to jednak są na tyle rzadko uczęszczane, że często trzeba czekać nawet i kilkadziesiąt minut. Poza tym PvP samo w sobie nie oferuje w STO niczego ciekawego. Więc niestety miłośnicy tego typu rozgrywki zawiodą się.
Oczywiście Star Trek Online to nie tylko same minusy. Ogromnym atutem tej gry jest możliwość zdobywania waluty premium (Zeny) poprzez wymianę jednej z głównych surowców – rud Dilithium. Dzięki temu nie trzeba wydawać realnych pieniędzy za możliwość zakupu niektórych okrętów, strojów, czy inne pierdółki, które można kupić, a nie spełniają większej roli. Nie czyni to też z STO gry „pay to win”, bowiem część z tych dodatków można wystawić na giełdzie, bądź kupić nawet lepsze klanowe odpowiedniki. Daje to możliwość zabawy w wymiany walut, które czasem skutkują nawet i sporym zarobkiem, ale do tego trzeba mieć szczęście i „nosa” do interesu.
Ale mimo wszystko gra mnie wciągnęła na całe dwa lata 🙂 Dlatego pomimo tych wad i tak mogę ją polecić z całego serca, bowiem czasu spędzonego przed Star Trek Online nie uważam za stracony.
Uwielbiam Star Trek`a zarówno serial jak i filmy jednak gra kompletnie mi nie podeszła. Może dlatego że opier sie głównie na prowadzeniu statku.
STO jest fajne, szczegolnie dla trekkie 🙂 Balwany to najlepszy event zimowy jaki widzialem w grze MMO!
Mi osobiscie troche brakuje wlasnie tego coby mnie zmotywowalo do logowanie sie do tej gry. Zas do samych Zenow i kupowania za Dillithium – cieszcie sie ze jeszcze mozecie. W Neverwinter jest taki sam kantor, natomiast ceny osiagnely maksmalny dopuszczalny poziom a mimo tego ludzi sprzedajacych Zeny mozna liczyc na palcach jednej reki. Oferty sprzedazy potrafia sie pojawic raz na dwa tygodnie. Generalnie rynek jest tak zepsuty ze szkoda gadac.
Anyway, STO fajne jest 🙂
Bo NW w przeciwieństwie do STO oparł całą swoją ekonomię o Astral Diamenty (odpowiednik dilithium w STO) łącznie z giełdą. A to daje możliwość zarobienia dodatkowych AD bez konieczności kupna ich za ZEN.