Powiem Wam tak – jeśli chodzi o moje dotychczasowe doświadczenie z GTA V Online, to grę tę lubię i nienawidzę jednocześnie. Ciężko to sobie wyobrazić, ale tak właśnie jest.
Zacznijmy od nienawiści, która ściśle związana jest z tragicznymi problemami z trybem online, a raczej z połączeniem się do tego trybu. Te rozłączania, te kilkominutowe oczekiwanie na załadowanie się do gry i wywalanie z niej, doprowadzą mnie do pasji. Są takie momenty, kiedy wściekłość mi uszami wychodzi. Jak czytam i słyszę narzekania graczy na problemy z załadowaniem do H1Z1: King of the Kill, to nie raz chce mi się krzyknąć: „Co wy do cholery wiecie o problemach z logowaniem się do gry!„.
Z drugiej strony, kiedy w końcu uda się mi i moim znajomym zalogować jakimś cudem do GTA V Online, po czym rozpocząć wspólną przygodę, to wtedy zaczynam doceniać urok tej gry. A naprawdę zaskakująco dużo rzeczy ona oferuje.
Kilka dni temu na przykład, brałam udział w kilku dwuosobowych misjach i bawiłam się przednio. Pierwsza polegała na zapewnieniu bezpiecznej ucieczki bandziorom, którzy napadli na bank i moim zadaniem było taranowanie drogowych blokad specjalnym pojazdem. Z wrażenia niestety zapomniałam zrobić zdjęć, jak samochody blokujące drogę wyrzucane są w powietrze. Niezły ubaw 🙂
Kolejne dwie misje były powiązane. Wpierw musiałam ukraść jakiś tajemniczy złom, który znajdował się na ciężarówce w pewnym warsztacie. Nie było łatwo, ale się udało. Potem okazało się, że złom ten został naprawiony i moim oczom ukazało się prawdziwe cudo: samochód z serialu Nieustraszony! Mam nadzieję, że pamiętacie ten serial, bo ja tak 😉
W kolejnej misji dane mi było prowadzić właśnie ten samochód, wyposażony w rakiety i potrafiący skakać przez płoty (!!!) – krótko, bo krótko, bo jakoś tak padłam martwa za szybko, a potem był jakiś bug i już nie mogłam do niego wsiąść 🙁 Ten mały problem nie przeszkodził nam jednak w rozwaleniu bazy wojskowej, do której to musieliśmy się dostać lądując samochodem na spadochronie.
Po trzech udanych misjach i zarobieniu kasy, trzeba było oczywiście udać się na zakupy. I tu wielki plus dla studia Rockstar, bo ilość dostępnych ciuszków i akcesoriów jest porażająca. Jest na co wydawać te pieniądze. Oczywiście mogłabym je także wydać na zakup lepszej broni, ale kto by tam się przejmował takimi błahostkami, kiedy trzeba podjąć tak ważne decyzje jak kolor pończoch!
Po wykańczających zakupach i przymierzeniu kilkudziesięciu różnych strojów, celem odprężenia zabrana zostałam na pole golfowe. Tak! Dobrze czytacie – okazuje się, że GTA V Online to nie tylko samochody, pościgi i napady, ale także spokojne wbijanie piłki do dołków.
Tego dnia odkryłam jeszcze jeden wielki plus tej gry – olbrzymi, otwarty świat. Widzicie, do tej pory myślałam, że zwiedzać mogę jedynie miasto, i nie mam dostępu na tereny jakie zwiedzam w czasie wykonywania misji. Jakże się myliłam. Podobno do dyspozycji graczy oddano cały stan, więc można jechać gdzie się chce. Można też pływać, a nawet latać. Przemierzanie zatoki na skuterze wodnym, a potem wycieczka rzeką w głąb lądu było naprawdę wspaniałym doświadczaniem.
Prawie, zapomniałam o tym, że dwa dni wcześniej nie dałam rady zalogować się do GTA V Online…
A w niedługim czasie do GTA V Online dodane zostaną wyścigi kaskadersko-rakietowe oraz nowe samochody, których pewnie nigdy nie uda mi się zdobyć, bo ciągle wydaję ciężko zarobioną kasę na ciuchy. Oj będzie się działo… Już słyszę swoje piski w czasie tych wyścigów 😀
a jak z performancem? Ta gra była na początku wymagająca dla kompa
Ehhh dawno się nie logowałem do GTA. Pograł bym znowu w dobrym towarzystwie 😉
Oprócz golfa jest jeszcze tenis 😉
Joe u mnie na lapku z i7 2,5GHz, 8 GB Ramu i GT 820m chodzi ok. Tak więc na kompie powinien pojsc bez problemu
ta gra ma najlepszą optymalizacje