W Final Fantasy XIV nie da się chyba nudzić – co chwilę odkrywam coś nowego. Wiem, powtarzałam to już wielokrotnie, ale co zrobić, jeśli każdego tygodnia gra ta bardzo pozytywnie mnie zaskakuje.
Nie wiem, czy już wspominałam, ale jakiś czas temu zakupiłam dla naszej małej gildii śliczny domek średniej wielkości w Limsa Lominsa (ward 1), ulokowany przy samych dokach i z widokiem na plaże. Niestety, moje talenty dekoratorskie skończyły się na zakupieniu warsztatów, posadzeniu kilku drzew oraz rozstawieniu dostępnych handlarzy NPC.
Całe szczęście z pomocą przybyli oni: Muoteck vel Zeeana oraz Diabli Nadali.
Z racji tego, że handlarze byli bardzo zniecierpliwieni brakiem odpowiednich warunków do pracy, Muoteck pośpieszył im z pomocą dostarczając biurka, zwoje, księgi rachunkowe i wszystkie rzeczy, które ułatwią im zarabianie pieniędzy na biednych członkach gildii Turbogroszki.
Diabli Nadali zajęła się natomiast meblowaniem piętra, na którym to znajdziemy teraz stół do obrad, bujany fotel przy kominku dla Twardego, oraz piękny gabinet dla mnie.
Ponadto, Diabli diabelsko się wciągnęła w Workshop i zbudowała dla gildii dwa pierwsze statki do eksploracji: powietrzny (Enterprse) oraz podwodny (Nautilus). Oba wysłane już zostały na początkowe misje eksploracyjne, a w przyszłości dostarczać nam będą wysokiej jakości surowców oraz – miejmy nadzieję – rzadkie miniony.
Jak widzicie sporo się dzieje. Może i Turbogroszki są jeszcze małe w Final Fantasy XIV, ale prężnie się rozwijają i w swoje szeregi zapraszają 😀
No na wypasie. Widac reke kobiety…