Kilkanaście dni temu wystartowało Swords of Legends Online, a że jestem fanka gier MMORPG, więc nie ma się co dziwić, że zdecydowałam się wypróbować tę produkcję.

Nie spodziewajcie się jednak, że po kilku dniach mam już maksymalny level postaci. To zdecydowanie nie jest w moim stylu, gdyż jak dobrze wiecie, to lubię zajrzeć za każdy kamień i podziwiać świat. Wbijanie kolejnych poziomów ma dla mnie drugorzędne znaczenie.

Zdobywanie kolejnych poziomów w Swords of Legends Online wygląda dokładnie tak samo jak w 90% innych gier tego gatunku: zabijanie mobów oraz wykonywanie zadań od postaci niezależnych. Jeśli spodziewacie się innowacyjności w tym zakresie to się zawiedziecie. Fabuła główna praktycznie prowadzi za rękę, a ewentualne zadania poboczne ograniczają się do zabicia określonej ilości przeciwników, czy też przyniesieniu jakiegoś przedmiotu.

Podczas wykonywania zadań doświadczycie wielu przerywników filmowych, których zadaniem jest zapoznanie nas z otaczającym uniwersum i jego historią. Niestety, ze względu na dość kiepską lokalizację w języku angielskim – na polski nie macie co liczyć – nie mogę się jakoś wciągnąć w te chińskie legendy.

Nieco lepiej jest jeśli chodzi o wizualny aspekt gry. Zarówno postacie, jak i świat, wyglądają cudnie. Owszem, chciałoby się by móc stworzyć postać o nieco mniej chińskim,  starszym wyglądzie i z brzuszkiem, ale jest to chyba niewykonalne. O ile możemy stworzyć szkaradne rysy twarzy, to i tak jej lico będzie piękne i gładkie.

Wygląd świata zachwyca. Widać, że to właśnie mieli devsi na celu tworząc przecudnie wyglądające regiony. I te kolory… Jest jednak pewne ale, bo zwiedzać możemy zaledwie małą część położoną w centralnej części, a cała reszta jest niejako jedynie tłem, do którego nie możemy nawet dolecieć. A uwierzcie mi, że próbowałam.

Walka jest bardzo płynna i szybka, a wielkim plusem jest także i to, że efekty specjalne związane z umiejętnościami nie są krzykliwe i nie zasłaniają całego ekranu. Nie wiem, jak jest na wyższych poziomach, ale na niższych nie ma większych problemów z zabiciem przeciwników, chociaż na summonerze zaliczyłam kilka śmierci, ale po zmianie klasy na reapera, gra mi się znacznie lepiej.

Wielkim plusem natomiast jest bardzo uczciwy model biznesowy Swords of Legends Online. Wystarczy kupić podstawkę i otrzymuje się dostęp do całej zawartości. Prócz tego wydawca zaoferuje graczom przepustkę sezonową z wersją darmową i premium wypełniona nagrodami, a do tego udostępniono sklep, w którym sprzedawane są przedmioty kosmetyczne, wierzchowce oraz elementy do dekoracji domów.

Nie wiem na którym poziomie postaci odblokowuje się dostęp do wyspy, którą można dowolnie dekorować, ale nie mogę się doczekać tego momentu. Słyszałam, że housing w Swords of Legends Online jest jednym z lepszych spośród wielu gier MMORPG i oferuje graczom sąsiedztwa, gdzie wspólnie ze znajomymi można cieszyć się spokojem i zawsze liczyć na ich pomoc w rozbudowie, o ile wpadniemy na genialny pomysł pobudowania wielgachnego sanktuarium…

Gracie w SOLO? To dajcie mi jakieś podpowiedzi, bo na razie dochodzę do wniosku, że to chyba nie jest gra dla mnie 🙂

Poprzedni artykułNew World: ahoj przygodo, przed nami BETA!
Następny artykułNew World: Walka o posterunki nie taka straszna, ekspedycje są większym wyzwaniem
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Anselmo

Niby ładne ale jednak czegoś brakuje. Poczekam aż będzie tańsze by wypróbować.

ghoulasD

Ponoć SOLO ujawnia swój potencjał przy dungeonach. Mi było dane zakosztować 2 z nich i były całkiem fajnie przemyślane ale faktycznie sytem wbijania leveli jest uciązliwy ale może to wynikac z faktu ze nie za bardzo rozumiałem jak grać reaperem.

Pikiel KnypelD

Ja dziekuje, czekam na New World!

Grzegorz Wesołowski

Jedyne co z tego typu historii lubię to filmy z serii „Dawno temu w Chinach” 😉