Troszkę się opuściłam w pisaniu postów, ale jakoś nie miałam czasu od wczoraj nawet usiąść do komputera.
Po pierwsze to Święta oczywiście, czyli sprzątanie, gotowanie i moja nowa pasja: pieczenie muffinek, które schodzą w zawrotnym tempie.
Po drugie to wczoraj przybył do nas nowy domownik. Zwie się Amir. Tak, wiem, miał mieć na imię Łajpik, ale spodobało nam się jego oficjalne i zostało. No i niestety, musieliśmy przeżyć jego płakanie, wycie, a teraz setki kałuż w domu…
Nocka była ciężka, piski co godzina, szczenięce skargi i chrapanie Pawła z sypialni. Zaliczyliśmy też dziś weterynarza, bo mały drań połknął kamyka będąc na dworze… Po południu cała nasza trójka padła i poszła spać, ja na kanapie przed TV, Beagle na swoim posłaniu, a Pikiel, jak na faceta przystało, zakamuflował się w sypialni.
No ale czy można mu się oprzeć?
Postaram się nadrobić z informacjami w najbliższym czasie, tzn. jak tylko Amir pogodzi się z tym, że ma nowy dom i pozwoli mi zasiąść do komputera i zaraz po tym jak się Pikiel z książek douczy jak być samcem Alfa w tym stadzie…
Przywioze mu bazyliszka taki slodziutki jest 🙂