Powiem uczciwie, że nie spodziewałam się zbyt wiele po Citadel: Forged with Fire. Bo zresztą czego można się spodziewać po grze, którą ujawniono dwa tygodnie temu od razu z datą premiery we wczesnym dostępie?
A do tego gra ewidentnie wzięła sporo pomysłów z Dark and Light, a to właśnie ten tytuł miał się stać hitem. No właśnie – miał…
Z pewną dozą niepewności postanowiłam więc wziąć udział w otwartych beta testach Citadel: Firged with Fire. Nie było łatwo – oj nie. Po pierwsze to beta serwery nie pokazują ilości zalogowanych graczy, przez co znalezienie takiego, który mnie nie wywalił zajęło mi prawie trzydzieści minut. Po wypróbowaniu chyba wszystkich serwerów z EU, ku mojemu zaskoczeniu zalogowałam się na pierwszy wybrany przez mnie z US. I nawet wysoki ping mi nie przeszkadzał.
Na wysokich ustawieniach gra wygląda naprawdę fajnie. Ku mojemu zaskoczeniu, nawet nie przycinała. Tak naprawdę to spodziewałam się, że po 5 minutach wywali mnie z serwera – bo przecież wiadomo jak to jest z grami we wczesnym dostępie, a tu nic. Bez większych lagów, bez większych problemów, a do pięknie wyglądający świat – czego chcieć więcej?
To nie tak, że nie było błędów – były, ale można było z nimi żyć. Ten najpoważniejszy jaki napotkałam to znikające rzeczy do zbierania: są i nagle ich nie ma. Troszkę frustrujące, szczególnie gdy potrzebuje się konkretnych surowców do wytworzenia pewnych, jakże potrzebnych przedmiotów. Oprócz tego, za każdym razem gdy przełączałam się na widok postaci z trzeciej osoby, to wybuchałam śmiechem – animacja postaci jest dość kiepska. Ale za to możemy poczuć się jak Harry Potter…
Citadel: Forged with Fire oferuje kilka ciekawych rozwiązań. Po pierwsze, to używane przez postać umiejętności przypisujemy do używanych broni. Można mieć wyposażone jednocześnie dwie bronie, a to znaczy, że – przynajmniej na początku, mamy dostęp do czterech umiejętności. To nie jest jednak tak, że już od samego początku mamy dostęp do wszystkiego i tylko sobie wybieramy to co jest nam potrzebne. Tak naprawdę to całe drzewko wiedzy, złożone z czterech zakładek: ekwipunek, struktury, rzemiosło i umiejętności, uzależnione jest nie tylko od poziomu postaci, ale także od ilości posiadanych punktów, za które możemy wykupić kolejne elementy. To my decydujemy, na co je wydajemy. Chcemy być rzemieślnikiem – nie ma problemu, tyle że umiejętności walczące też nam się przydadzą aby przeżyć w tym nieprzyjaznym świecie.
Ogólnie pierwsze moje wrażenie było bardzo pozytywne. wielki świat, magia, ciekawi (i niebezpieczni) przeciwnicy, możliwość pływania, rzemiosło, budowanie baz, skarby do odkrycia, możliwość oswajania stworzeń – czego chcieć więcej?
A jednak zanim zdecydujecie się na ewentualny zakup warto pamiętać, że to nie jest jakieś wielkie MMORPG z olbrzymim światem. Tak naprawdę, to na serwerze może grać (przynajmniej na razie) maksymalnie 40 osób, co koniec końców może dać nieco klaustrofobiczne odczucie. Nie jest to też typowy survival, chociaż ma pewne elementy, jak na przykład konieczność rozglądania się wokół, a także regenerację życia postaci i many przez używanie stworzonych eliksirów. Każde użycie umiejętności magicznej wyczerpuje manę, która – ku mojemu zaskoczeniu, nie regeneruje się automatycznie. W pewnym momencie może okazać się, że atakuje Was wielki ork, a Wy nie macie jak z nim walczyć, bo nie zauważyliście tej zależności i jak prawdziwe n00by wybraliście się na zwiedzanie świata bez eliksirów…
Citadel: Forged with Fire to po prostu wieloosobowy sandbox z akcją osadzoną w świecie fantasy.
Fajne to Citadel: Forged with Fire – o ile nie zwraca się uwagi na to, że będzie to płatna alpha i mała ilość graczy na serwerze. Możecie wypróbować ten tytuł na Steam dzisiaj do godziny 20:00, premiera zapowiedziana została na 26 lipca i gra kosztować ma 25 Euro.
Zapis moich wczorajszych przygód znajdziecie poniżej.
Watch live video from Kinya_Babagra on www.twitch.tv
Zaskoczyło mnie Twoje pozytywne zaskoczenie!
Dla mnie to gra z koszmarnymi animacjami, średnio ciekawym otoczeniem, głupią SI.
Ile jeszcze takich niedorobionych gier potrzebujemy? Ani to ładne, ani nie opowiada żadnej ciekawej historii. Wręcz przeciwnie – zastanawiałem się dlaczego wychodzę z ognia na początku? Dlaczego jestem w bezpiecznej strefie w której nie ma nikogo? Kto ją podtrzymuje i po co?
Mam dość bycia traktowanym jak wygenerowanie mapki i dodanie ładniejszych cieni wystarczało żeby wyciągnąć ze mnie pieniądze.
Wiesz, patrząc w ten sposób to się z Tobą zgadzam. SI zachowywało się co najmniej dziwne, ten ogień na początku też nie wiadomo skąd, ale bezpieczna strefa przypadła mi do gustu. Myślę, że z czasem pojawi się jakaś fabuła w tej grze – przynajmniej mam taką nadzieję.
Moje pozytywne zaskoczenie związane jest raczej z samym pojęciem „wczesnego dostępu”, bo patrząc na inne gry, które wydawane są w ten sposób, to ten wypadł całkiem ciekawie. Zresztą popatrz na D&L, który miał być takim hitem, a – przynajmniej na tę chwilę, dano graczom nieudaną kopę ARK.
Koniec końców, gusty są różne i to jest w tym fajne 🙂