Przez ostatnie lata widzieliśmy wiele gier survivalowych pojawiających się na Steam Early Access, jednak tylko garstka z nich doczekała się oficjalnej premiery.
Do tego ekskluzywnego grona dołączył ARK: Survival Evolved, który zadebiutował we wczesnym dostępie ponad dwa lata temu, a 29 sierpnia doczekał się pełnoprawnego wydania, ale w nieco kontrowersyjnej cenie.
I zaledwie kilka dni po premierze, studio WildCard zapowiedziało kolejne, płatne rozszerzenie do tej gry – ARK: Aberration, które przenieść ma graczy na zupełnie nową wyspę. A konkretnie to w podziemia.
Budząc się na Aberration, opuszczonej i uszkodzonej ARCE z olbrzymim podziemnym biomem, ocaleni natkną się na nowe egzotyczne wyzwania, jakich jeszcze nie widzieli: radioaktywne promienie słoneczne i zagrożenia środowiskowe, linki do zjeżdżania, skrzydła, sprzęt wspinaczkowy, siedliska, ładowane baterie i wiele innych wraz z mnóstwem nowych stworzeń, czekających w głębinach. Uważajcie jednak na Bezimiennych, niezłomne, napakowane elementami humanoidy, które rozwinęły się w monstra nienawidzące światła.
Najodważniejsi gracze będą mogli oswoić królową tej rasy, wykorzystują ją do składania larw w ciałach przeciwników, które po osiągnięciu dojrzałości rozerwą je na strzępy. Oprócz tego na wyspie tej pojawią się także trzęsienia ziemi, wycieki gazu, radioaktywne promieniowanie, a gracze otrzymają dostęp do ponad pięćdziesiąt nowych przedmiotów.
ARK: Aberration to drugie płatne rozszerzenie po Scorched Earth i wygląda na to, że po ubiegłorocznej aferze związaną z płatnym rozszerzeniem Scorched Earth, tym razem studio WildCard postanowiło poczekać do premiery. Aberration trafi do sprzedaży już w październiku i aby móc w nie zagrać potrzebne będzie podstawowe wydanie gry.
Cokolwiek by nie mówić o ARKu to grafikę ma niesamowitą.
Wygląda to fajnie i pomysł jest interesujący, ale niestety jest tak jak myślałem. Zamiast przygotować do końca premierę gry to zajęli się produkcją DLC – nie zmontowali tego przecież w ciągu tych kilku dni. Ale takie już chyba po prostu mamy czasy.