Trzy tygodnie temu ruszyliśmy z prywatnym serwerem PvE do Dark and Light. Jest to jeden z tych sandboxów, które od dawna był na mojej liście do zagrania, ale samotnie jakoś nie znajdowałam motywacji, by się za niego zabrać.

Nie był to mój pierwszy wybór, tak naprawdę liczyłam iż w głosowaniu wygra Citadel: Forged with Fire, ale powiem Wam, że nie żałuję tego wyboru. Pierwsze kilka dni starałam się logować tylko na chwilę, bo troszkę się bałam tego, iż gra nie jest już od jakiegoś czasu aktualizowana przez studio Snail Games oraz może mi się nie spodobać. Jakże się myliłam…

Owszem, Dark and Light nie zapiera dechu w piersi jeśli chodzi o oprawę graficzną, ale bardzo pozytywnie zaskoczył mnie kilkoma rzeczami.

Po pierwsze: nie ma stref bezpiecznych.

Nawet miasta startowe mogą zostać zaatakowane przez wysokolevelowych wrogów i zginiemy. Tak naprawdę, to nawet w miejscach, które wydają się być stworzone dla początkujących graczy, zawsze może pojawić się jakiś agresor, który nami pozamiata.

Przekonaliśmy się o tym już na starcie, gdy wybudowaliśmy pierwszą chatkę w wydawałoby się spokojnym miejscu: nad brzegiem morza. Po kilku dniach musieliśmy niestety prosić krasnoludy (!!!), by pomogły się nam przeprowadzić. Podczas gdy oni w spokoju sobie budowali, rozwijali postacie i oswajali stworzenia, my wiecznie walczyliśmy o przetrwanie. Co oswoiliśmy jakiegoś zwierza, to zaraz go coś zagryzało…

Nowa miejscówka okazała się nieco spokojniejsza, chociaż i tak trzeba mieć oczy dookoła głowy. W końcu jednak udało się nam wybudować jako taką bazę, zasadzić rośliny, oswoić kilka stworzeń przydatnych do zbierania surowców, czy też gryfy do zwiedzania świata.  Powolutku idziemy do przodu, bo elfy grają w nieco osłabionym składzie.

Po drugie: oswajanie stworzeń okazało się być świetną zabawą.

Nie tylko trzeba je spowolnić za pomocą specjalnych strzał z linami, ale gdy już padną ze zmęczenia, przekabacić na naszą stronę podając im ich ulubione dania. Oczywiście nie ma większego problemu ze stworzeniami, które chodzą ziemi – no chyba, że jest to banda wściekłych niedźwiedzi, bo nie wiem czemu zawsze atakują grupą.

Inaczej wygląda sprawa w przypadku „lataczy”. W tym przypadku albo trzeba przeżyć ich atak, spowolnić, unieruchomić linami i mieć nadzieję, że się nie wyrwą. Albo też skorzystać z pomocy osoby posiadającej już latacza, która będzie takowego męczyła w powietrzu i zmuszała do siadania na ziemię.

Ogólnie to praca zespołowa jest dość ważna, szczególnie na początku gry. Szczególnie gdy dopadną Was te zdradliwe gobliny, powalą na ziemię, zabiorą całe Wasze wyposażenie i zwieją…

Po trzecie: wielki świat, którego chyba nie da się spokojnie zwiedzić na piechotę.

Gramy na pierwszej mapie, która podobno oferuje nieco więcej rzeczy niż dodana w zeszłym roku Gaia. Archos jest naprawdę sporych rozmiarów, oferuje różne biomy i interesujące lokacje, ale tak naprawdę to większość tej mapy jest pokryta lasami.

Nie będę oszukiwać, po Conan Exiles, gdzie co krok napotykaliśmy różnego rodzaju miejsca zainteresowań, tego tutaj troszkę mi brakuje. Dookoła widać tylko lasy i góry. No chyba, że wsiądzie się na gryfa lub innego latacza i uda się do jakichś oddalonych lokacji. A potem co chwilę słychać zachwyty widokami i miejscówkami 😀

W Dark and Light są błędy, są braki i chciałoby się, by twórcy zdecydowali się na powrót do prac nad tym tytułem i dodali różnego rodzaju ukryte miejsca, ciekawostki, czy też usprawnili pewne funkcje. Patrząc jednak na popularność ARK: Survival Evolved i ilość osób grających w ten tytuł, to raczej marne szanse. I tak jednak uważam, że jest to tytuł wart wypróbowania.

Więc jeśli ktoś kiedyś myślał o wypróbowaniu tego fantasy sandboxa, to serdecznie zapraszam w rangi elfiego Mrocznego Nieba. Nasz serwer [PL] Turbogroszkowo będzie działał tylko do końca roku – potem będziemy ogrywać jakiś inny tytuł.

Poprzedni artykułTencent zakupił udziały w Funcom!
Następny artykułGracze The Division 2 szykują się na wyprawę do Pentagonu